sobota, 11 marca 2017

9

- Julia? Co Ty tu robisz o drugiej w nocy? - pyta James, patrząc na mnie zaspany.
- Rano Ci wyjaśnię. Mogę się u Ciebie zatrzymać na jakiś czas? - spoglądam na niego błagalnie.
- Pewnie. Wchodź. - wpuszcza mnie do domu.
Stawiam swoją torbę z rzeczami na podłodze i cmokam go w policzek.
- Dziękuję. - szeptam, wtulając się w Hudsona.

Rankiem schodzę do kuchni, aby przygotować sobie posiłek do szkoły, gdy nagle w pomieszczeniu zjawia się Alex.
- Dzień dobry. - witam się i pakuję śniadanie do torebki.
- Dzień dobry. - odpiera, ziewając uroczo. - A co tu robisz? - pyta, jakby dopiero skojarzył kim jestem.
- Brandon zaproponował mi dach nad głową, na czas, gdy moi rodzice muszą jechać do Kanady. - wymyślam na miejscu.
- Aha. - mruczy pod nosem, zaparzając sobie kawę.
W tym momencie do kuchni wchodzi James i uśmiecha się do mnie serdecznie.
- Widzę, że już poznałaś narzeczonego Savannah. Tak, to twój nauczyciel. - mówi i wyciąga składniki na jajecznicę.
No to się porobiło. Mam zostać pod jednym dachem z Jamesem i Alexem? To nie skończy się dobrze.

Po drodze do szkoły Brandon pyta mnie o powód mojego pojawienia się.
- No wiesz... Mój tata dostał awans i jedzie do Kanady. My z mamą także mamy jechać, ale ja nie chcę. Dlatego wyprowadziłam się z domu. Nie masz chyba nic przeciwko, że zostanę na trochę u Ciebie? - pytam, uśmiechając się jak najbardziej słodko.
- Pewnie, że nie. - odpiera, parkując swoje auto. - Już jesteśmy. - wysiada, a następnie otwiera mi drzwi.
Białe Ferrari, jakie sprawił mu ojciec, robi wrażenie. Ładny wygląd, wygodne wnętrze. Czego chcieć więcej?
- Widzimy się później. - cmokam go w policzek i wchodzę do szkoły.

Informatyka, znienawidzony przedmiot. Jak zwykle staram się być "miła", ale z każdą chwilą mam coraz większą ochotę wyeliminować tego bezwzględnego fuqboi'a.
- No dobrze. Na dziś to wszystko. Możecie przekopiować pliki na dysk internetowy. - oznajmia, a ja celowo uderzam nogą w urządzenie, które transmituje internet, że połączenie zostaje zerwane.
- Proszę pana, nie mogę skopiować plików. - zgłaszam się.
- Już patrzę. - odsuwa mnie na bok i sprawdza coś. - Chyba wyłączyłem wam internet. Zaraz zobaczę. - idzie do swojego komputera. Klika tam coś, a następnie wraca.-  Musiało się tu coś rozłączyć. - oznajmia i w swoim nowym, czystym garniaku wchodzi na czterech pod ławkę.
1:0 dla mnie. Bezwzględny fuqboi wybrudził się i wlazł przeze mnie pod ławkę. Aż miałam straszną ochotę pogłaskać go po głowie i powiedzieć "Dobry pies. Dostaniesz ciasteczko.".

2 komentarze:

Template by Elmo