- Pierce, musimy porozmawiać. - wychowawczyni zagradza mi drogę.
- O czym proszę pani? - pytam z uprzejmością. Boję się, że dowiedziała
się o moim romansie z Jamesem.
- Słyszałam rozmowę z panną Lovelis. To prawda, że spodziewa się pani
dziecka? - spogląda na mnie, a jej oczy płoną od gniewu. To zbyt prestiżowa
szkoła na takie coś.
- Tak, nie zaprzeczę. Ale co to panią obchodzi? I tak lada dzień stąd
zniknę... - mówię spokojnie, nawijając pasemka włosów na palec. Nudzi mnie ta
cała rozmowa.
- Do dyrektora! - odzywa się szorstko i wypycha z sali, a ja uparcie
się zapieram.
Ostatecznie chwyta mnie za rękę i ciągnie po schodach. Musi to robić?
Teraz Hudson się dowie, a nie chciałam mu zbyt szybko mówić.
- To karygodne! - oznajmia, wpadając do gabinetu dyrektora. - Panna
Pierce jest w ciąży! - mówi oburzona, stawiając mnie przed biurkiem Jamesa.
- Proszę mi wszystko wyjaśnić. - odpiera spokojnie, choć widzę
malujący się w jego oczach strach.
- Dzisiaj przed moją lekcją podsłyszałam jak mówiła o tym swojej
koleżance, gdy były w szkolnej toalecie. Panna Lovelis potwierdzi to, jeśli
będzie trzeba. - wypowiada słowa szybko, nieco niezrozumiale. - Powinna być
wydalona ze szkoły natychmiastowo! Jakie zdanie o szkole przez nią będzie!
Zrujnuje nam reputację! - podnosi ton.
- Spokojnie. I tak za kilka miesięcy kończy szkołę. Nikt się nie
dowie. - Hudson wstaje od biurka i patrzy na nią z góry. - Po za tym jej
rodzice płacą za jej edukację i nie możemy od tak jej wydalić ze szkoły. -
dodaje i spogląda w moją stronę. - Porozmawiamy później, dobrze. - zwraca się
do mnie. - A pani niech już lepiej pojedzie do domu. Sam się tym zajmę. -
kieruje słowa do nauczycielki.
Gdy kobieta wychodzi, odwraca się do mnie plecami. Zapewne nie wie co
powiedzieć.
- Brandon, wiem, że zapewne się teraz zastanawiasz jak to możliwe, ale
to nasze dziecko. - wreszcie odważam się coś powiedzieć.
- Nasze? Daj spokój. Znam Cię. Jak nie ten to inny. Na pewno nie byłem
jedyny. - wymawia każde słowo powoli, sprawiając wrażenie, że ostrożnie je
dobiera.
- Musisz mi wierzyć. - kładę rękę na jego ramieniu.
- Nie muszę. - odpycha mnie, a w jego oczach jest złość. - Jesteś
najbardziej puszczalską dziewczyną jaką znam! - uderza mnie z otwartej dłoni w
policzek. - Nie wiem jak mogłem być taki głupi, żeby się z Tobą zadawać! Jesteś
nikim, Pierce! - poprawia mi z drugiej strony. - Nie zbliżaj się do mnie
więcej! Tak będzie najlepiej! - zarządza, wypychając mnie za drzwi.
Nie wiem co z sobą zrobić. Nie umiem zapanować nad sobą, swoimi
emocjami. Odnajduję wyjście na dach szkolny i wychodzę. Zimny marcowy wiatr
rozwiewa moje włosy, drażni moje mokre od łez policzki. Rozglądam się dookoła.
To nieco więcej niż drugie piętro, powinno mi się udać. Podchodzę powoli do
krawędzi i zamykam oczy.
- Julia, nie!
O kurczę...
OdpowiedzUsuńAle postępowania Jamesa się spodziewałam. Tak zazwyczaj kończą się takie romanse.
Buziaki i czekam na next.