Wracam na chemię jakby nic się nie stało. Nikt nie może się
dowiedzieć, że romansuję z dyrektorem. Zjawiam się pod salą równo z dzwonkiem i
przez całą lekcję staram się skupić, choć moje myśli ciągle krążą wokół Jamesa
i Alexa.
- Panno Pierce, zapraszam do odpowiedzi. - głos nauczycielki wyrywa
mnie z zamyśleń.
Wstaję z miejsca i niepewnie ruszam do jej biurka. Spoglądam na nią,
nieco przerażona. Dawno nie powtarzałam materiału.
- No dobrze, pierwsze pytanie. - mówi coś, a ja mam totalną pustkę w
głowie. - Proszę odpowiedzieć. Na pewno panna wie, było to już trzy razy w
ciągu dzisiejszej lekcji. - dodaje, a ja czuję narastający stres.
Słyszę ciche szepty i chichoty. Zaciskam powieki, aby nie pozwolić
łzom spływać po twarzy. Czuję ogromną gulę w gardle, nie mogę nic powiedzieć.
- Słuchamy panno Pierce... - powtarza pytanie. - Nie wie panna? W
takim razie muszę wstawić ocenę niedostateczną. - oznajmia i zapisuje w
dzienniku.
Siadam na miejsce. Po co w ogóle tu przyszłam? Mogłam przecież zostać
z Brandonem do końca zajęć, mogłam... Karcę się w myślach za nieczyste
pragnienia związane z Hudsonem i zerkam do zeszytu. Spisuję szybko notatki od
koleżanki z ławki i do dzwonka staram się uważać. Kolejna paskudna baba, której
nie lubię, choć na początku szkoły była jedną z moich ulubionych.
Przekraczam próg domu i od razu słyszę marudzenie matki.
- Co to ma znaczyć moja panno? Miałaś być w domu na obiad, a jest już
po trzeciej. Znowu się spóźniłaś i będę musiała odgrzać Ci zupę w mikrofali. -
wzdycha i wstawia miskę do urządzenia.
Zupa z mikrofali ~ jej popisowy numer. Zawsze, gdy coś przeskrobię, to
chociażby była na obiad pieczeń, ja dostaję zupkę z paczki, podgrzaną właśnie w
mikrofali.
Kręcę tylko głową i siadam do stołu. Czekam aż rodzicielka poda mi
posiłek, gdy dostaję SMS-a od Jamesa.
"Dziś wieczór, mój dom"
Uśmiecham się sama do siebie i wysyłam mu tylko uśmiechnięty emotikon.
- Z kim piszesz, że się tak uśmiechasz? - pyta matka, stawiając przede
mną naczynie.
- Z kumplem. - odpowiadam i blokuję telefon. Kładę go na ekranem do
dołu na stole i zaczynam jeść. - Wychodzę wieczorem. - oznajmiam, mieszając
łyżką w zupie. Nie jestem głodna.
- Okay. O który będziesz? - dopytuje, wycierając naczynia.
- Nie wiem. Może koło drugiej... Może rano... - przewracam oczami. -
Idę do siebie. Mam jeszcze nieco do zrobienia do szkoły. - wstaję od stołu.
- Tylko pamiętaj, że jutro masz jeszcze zajęcia. Dzisiaj środa. - woła
za mną i wstawia naczynie do zlewu. Jest obrażona, to oczywiste. Zawsze się tak
zachowuje, gdy coś się jej nie podoba.
Panna Pierce sobie skrobie...
OdpowiedzUsuńCzekam co dalej.
Buziaki :*