Dzięki Jamesowi omija mnie sprawdzian z biolki. Wracam do szkoły na
przerwę przed WF-em i siadam sobie w szatni. Zastanawiam się nad tym jak to
będzie z tym nowym nauczycielem. Oby żadna inna laska się do niego nie
przyczepiła.
- O, tu jesteś! Gdzieś Ty była, Julia? - pyta Alina, jedna z klasowych
gwiazdek. Jest tak sztuczna, że aż chce mi się wymiotować jak ją widzę.
- U lekarza. - kłamię i zaczynam się przebierać. Nie lubię z nią
rozmawiać.
- Oh, a co się stało? - przekrzywia głowę i rzuca z udawaną troską.
- Nic takiego. Takie tam kontrolne. - odpowiadam od niechcenia i
wciągam na siebie pogniecioną, nieco zszarzałą, białą koszulkę.
- Ah. - wzdycha i zajmuje miejsce po drugiej stronie szatni.
Czas do lekcji, gdy Alex po nas przychodzi, mija naprawdę szybko.
Wychodząc, poprawiam tylko mój warkocz i uśmiecham się do nauczyciela
serdecznie. Tym razem zamiast od razu zacząć rozgrzewkę ustawiamy się w szeregu
i słuchamy tego co ma nam do powiedzenia.
- Witajcie. Nazywam się Alex Flagstad i będę waszym nauczycielem tego
oto przedmiotu. Wiem, od waszego poprzedniego nauczyciela, że lubicie się wykręcać
z zajęć, więc nie będzie żadnych zwolnień od mamy, ucieczek i tym podobnych.
Akceptowane będą tylko zwolnienia od lekarza i jeżeli nie was przez cały dzień
z ważnej przyczyny. Pozostałe godziny są traktowane jako nieusprawiedliwione. -
wygłasza swój monolog. - System oceniania wyślę Wam na maila i bardzo proszę
się z nim zapoznać. To chyba wszystko. - kończy, odkładając na bok dziennik. -
No to zaczynamy. Robimy rozgrzewkę. - oznajmia, poprawiając koszulkę. Jest przy
tym tak cholernie przystojny.
Po WF-ie kolejną lekcją jest edukacja dla bezpieczeństwa, w skrócie
edb. Nudny przedmiot, który jest jak dla 14-latków. Nasza klasa, już ostatnia
liceum, jest na to za stara. Przedmiot sam w sobie nie jest najgorszy, ale
jeśli spojrzeć na to, że uczy go babka od matematyki, nikt go nie lubi. Siadam
w tej samej ławce co zawsze, z butelką soku pomarańczowego i telefonem w ręku.
Wysyłam wiadomość do mojej znajomej z Philadelphii, odnośnie naszego nowego
nauczyciela WF-u, podsyłając, zrobione ukradkiem, jego zdjęcie.
- Panno Pierce, proszę schować ten telefon. - słyszę jej głos nad
swoją głową.
- Nie. - odpowiadam, dodatkowo kładąc nogi na ławce.
- Bo pójdziesz do dyrektora! - podnosi głos z niecierpliwością
stukając palcami o blat.
- A bardzo chętnie. - odburkuję jej i wychodzę z sali, zabierając
wszystkie swoje rzeczy.
Wpadam do gabinetu Jamesa, który akurat rozmawia przez telefon. Gdy
tylko mnie zauważa, szybko kończy połączenie i odkłada słuchawkę na bok.
- A Ty znowu tutaj? - pyta, ze śmiechem.
- No, jak widać. Ta baba po prostu coś do mnie ma. - rzucam i
rozsiadam się w fotelu. - Ale ja jestem grzeczna... - dodaję i zdejmuję bluzę.
- W to akurat nie wątpię. - uśmiecha się do mnie i pochyla nad
biurkiem. Nasze wargi lekko się stykają. - Masz coś jeszcze?
- Tylko chemię. Ale spokojnie, jeszcze sporo czasu. - odpieram i
zakluczam drzwi.
- Oj Pierce, Pierce... Jesteś pewna? - patrzy na mnie, odpinając
koszulę.
- Owszem. - odpowiadam i siadam do niego na kolana. - Niech pan
dyrektor już nie marudzi. - mówię żartobliwie, ściągając bluzkę. Hudson
rzeczywiście nic już nie mówi. Po prostu zaczyna mnie całować. Nie umiemy się
opamiętać. To koniec kontroli.
Ta ma pomysły... Tylko pozazdrościć znajomości:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam