poniedziałek, 27 lutego 2017

5

Wieczorem, gdy wszystko do szkoły mam już gotowe, a portale społecznościowe są sprawdzone ze sto razy, staję przed szafą i zastanawiam się do ubrać. Przypuszczam, że to jakaś impreza, więc wybieram krótkie, czarne, skórzane spodenki i luźny top z cekinami oraz koronkowymi tyłem. Na nogi ubieram czarne, nieco zniszczone trampki od Big Stara. Włosy związuję w niski kucyk z lewej strony, a lekko skręcone kosmyki opadają mi na ramiona. Poprawiam nieco makijaż, chowam telefon i klucze do kieszeni, a następnie ubierając kurtkę, wychodzę z domu. Hudson nie mieszka daleko, więc wybieram się tam na pieszo.

W posiadłości Jamesa jest już kilka osób, m.in. jego siostra Savannah. W powietrzu czuć zmieszany zapach dymu i alkoholu.
- O, hej! - Brandon cmoka mnie w policzek. - Chodź, poznasz moich znajomych. - To Eian. - wskazuje na wysokiego mężczyznę, o krótkich kręconych włosach, z tatuażem na ręce. - To Brennan... - pokazuje w kierunku jeszcze wyższego chłopaka, o czarnej grzywce, tulącego do siebie dużo niższą, czerwonowłosą dziewczynę. - A to jego ukochana, Nia. - dodaje. - Savannah już znasz, ale niebawem przyjdzie jej narzeczony. - nawija jak szalony, prowadząc mnie do barku. - Czego się napijeszesz? Wódka, whisky, jakaś naleweczka?
- Może whisky. - odpieram i uważnie się mu przyglądam. Gdy pochyla się nad barkiem, nalewając do kryształowej szklanki trunek, jego długie do ramion,  falowane, czarne włosy seksownie odpadają mu na twarz. - Brandon, mogę Cię pocałować? - pytam nagle.
- Pewnie. Nie musisz pytać. - podaje mi alkohol i wpija się w moje usta. Czuję jego silne ramiona otaczające mnie w tali. Jest mi tak dobrze. Może to chore, ale naprawdę bardzo, bardzo go lubię, lubię mojego dyrektora.

Impreza się rozkręca. Narzeczony Savannah jednak nie przyjeżdża, a ja sporo czasu spędzam z tą całą Nią.
- A wiesz, że od przyszłego semestru będę uczyć się z Tobą w klasie. - zagaduje mnie Lovelis. Jest równie wredna i zbuntowana jak ja. Na pewno się dogadamy.
- To świetnie. W końcu nie będę siedziała sama w ławce. - odpieram ze śmiechem.
- Rodzice jeszcze nie wiedzą, ale wywalili mnie już z dziesiątej szkoły. To będzie moje jedenaste liceum. - opowiada dalej, a ja z każdą chwilą coraz bardziej ją lubię.
- Rekordzistka. Dla mnie to szósta szkoła. - odpowiadam, lekko szturając ją w ramię. Po trzech szklankach whisky przestaję zbyt logicznie myśleć.
- Julia, myślę, że już wystarczy. Dużo wypiłaś, a jutro od rana masz lekcje. Chodź, położysz się spać. - Brandon chwyta mnie za dłoń i podnosi z sofy.
- Ale ja jeszcze nie chcę. - burczę pod nosem.
- Jest po drugiej w nocy. Chodź. - kieruje się w stronę schodów, a potem swojej sypialni.
Macham tylko Nii z daleka na pożegnanie i idę za nim. Gdy tylko zamyka drzwi, zaczynamy się całować. A więc tylko o to mu chodziło.

piątek, 24 lutego 2017

4

Wracam na chemię jakby nic się nie stało. Nikt nie może się dowiedzieć, że romansuję z dyrektorem. Zjawiam się pod salą równo z dzwonkiem i przez całą lekcję staram się skupić, choć moje myśli ciągle krążą wokół Jamesa i Alexa.
- Panno Pierce, zapraszam do odpowiedzi. - głos nauczycielki wyrywa mnie z zamyśleń.
Wstaję z miejsca i niepewnie ruszam do jej biurka. Spoglądam na nią, nieco przerażona. Dawno nie powtarzałam materiału.
- No dobrze, pierwsze pytanie. - mówi coś, a ja mam totalną pustkę w głowie. - Proszę odpowiedzieć. Na pewno panna wie, było to już trzy razy w ciągu dzisiejszej lekcji. - dodaje, a ja czuję narastający stres.
Słyszę ciche szepty i chichoty. Zaciskam powieki, aby nie pozwolić łzom spływać po twarzy. Czuję ogromną gulę w gardle, nie mogę nic powiedzieć.
- Słuchamy panno Pierce... - powtarza pytanie. - Nie wie panna? W takim razie muszę wstawić ocenę niedostateczną. - oznajmia i zapisuje w dzienniku.
Siadam na miejsce. Po co w ogóle tu przyszłam? Mogłam przecież zostać z Brandonem do końca zajęć, mogłam... Karcę się w myślach za nieczyste pragnienia związane z Hudsonem i zerkam do zeszytu. Spisuję szybko notatki od koleżanki z ławki i do dzwonka staram się uważać. Kolejna paskudna baba, której nie lubię, choć na początku szkoły była jedną z moich ulubionych.

Przekraczam próg domu i od razu słyszę marudzenie matki.
- Co to ma znaczyć moja panno? Miałaś być w domu na obiad, a jest już po trzeciej. Znowu się spóźniłaś i będę musiała odgrzać Ci zupę w mikrofali. - wzdycha i wstawia miskę do urządzenia.
Zupa z mikrofali ~ jej popisowy numer. Zawsze, gdy coś przeskrobię, to chociażby była na obiad pieczeń, ja dostaję zupkę z paczki, podgrzaną właśnie w mikrofali.
Kręcę tylko głową i siadam do stołu. Czekam aż rodzicielka poda mi posiłek, gdy dostaję SMS-a od Jamesa.
"Dziś wieczór, mój dom"
Uśmiecham się sama do siebie i wysyłam mu tylko uśmiechnięty emotikon.
- Z kim piszesz, że się tak uśmiechasz? - pyta matka, stawiając przede mną naczynie.
- Z kumplem. - odpowiadam i blokuję telefon. Kładę go na ekranem do dołu na stole i zaczynam jeść. - Wychodzę wieczorem. - oznajmiam, mieszając łyżką w zupie. Nie jestem głodna.
- Okay. O który będziesz? - dopytuje, wycierając naczynia.
- Nie wiem. Może koło drugiej... Może rano... - przewracam oczami. - Idę do siebie. Mam jeszcze nieco do zrobienia do szkoły. - wstaję od stołu.
- Tylko pamiętaj, że jutro masz jeszcze zajęcia. Dzisiaj środa. - woła za mną i wstawia naczynie do zlewu. Jest obrażona, to oczywiste. Zawsze się tak zachowuje, gdy coś się jej nie podoba.

wtorek, 21 lutego 2017

3

Dzięki Jamesowi omija mnie sprawdzian z biolki. Wracam do szkoły na przerwę przed WF-em i siadam sobie w szatni. Zastanawiam się nad tym jak to będzie z tym nowym nauczycielem. Oby żadna inna laska się do niego nie przyczepiła.
- O, tu jesteś! Gdzieś Ty była, Julia? - pyta Alina, jedna z klasowych gwiazdek. Jest tak sztuczna, że aż chce mi się wymiotować jak ją widzę.
- U lekarza. - kłamię i zaczynam się przebierać. Nie lubię z nią rozmawiać.
- Oh, a co się stało? - przekrzywia głowę i rzuca z udawaną troską.
- Nic takiego. Takie tam kontrolne. - odpowiadam od niechcenia i wciągam na siebie pogniecioną, nieco zszarzałą, białą koszulkę.
- Ah. - wzdycha i zajmuje miejsce po drugiej stronie szatni.
Czas do lekcji, gdy Alex po nas przychodzi, mija naprawdę szybko. Wychodząc, poprawiam tylko mój warkocz i uśmiecham się do nauczyciela serdecznie. Tym razem zamiast od razu zacząć rozgrzewkę ustawiamy się w szeregu i słuchamy tego co ma nam do powiedzenia.
- Witajcie. Nazywam się Alex Flagstad i będę waszym nauczycielem tego oto przedmiotu. Wiem, od waszego poprzedniego nauczyciela, że lubicie się wykręcać z zajęć, więc nie będzie żadnych zwolnień od mamy, ucieczek i tym podobnych. Akceptowane będą tylko zwolnienia od lekarza i jeżeli nie was przez cały dzień z ważnej przyczyny. Pozostałe godziny są traktowane jako nieusprawiedliwione. - wygłasza swój monolog. - System oceniania wyślę Wam na maila i bardzo proszę się z nim zapoznać. To chyba wszystko. - kończy, odkładając na bok dziennik. - No to zaczynamy. Robimy rozgrzewkę. - oznajmia, poprawiając koszulkę. Jest przy tym tak cholernie przystojny.

Po WF-ie kolejną lekcją jest edukacja dla bezpieczeństwa, w skrócie edb. Nudny przedmiot, który jest jak dla 14-latków. Nasza klasa, już ostatnia liceum, jest na to za stara. Przedmiot sam w sobie nie jest najgorszy, ale jeśli spojrzeć na to, że uczy go babka od matematyki, nikt go nie lubi. Siadam w tej samej ławce co zawsze, z butelką soku pomarańczowego i telefonem w ręku. Wysyłam wiadomość do mojej znajomej z Philadelphii, odnośnie naszego nowego nauczyciela WF-u, podsyłając, zrobione ukradkiem, jego zdjęcie.
- Panno Pierce, proszę schować ten telefon. - słyszę jej głos nad swoją głową.
- Nie. - odpowiadam, dodatkowo kładąc nogi na ławce.
- Bo pójdziesz do dyrektora! - podnosi głos z niecierpliwością stukając palcami o blat.
- A bardzo chętnie. - odburkuję jej i wychodzę z sali, zabierając wszystkie swoje rzeczy.
Wpadam do gabinetu Jamesa, który akurat rozmawia przez telefon. Gdy tylko mnie zauważa, szybko kończy połączenie i odkłada słuchawkę na bok.
- A Ty znowu tutaj? - pyta, ze śmiechem.
- No, jak widać. Ta baba po prostu coś do mnie ma. - rzucam i rozsiadam się w fotelu. - Ale ja jestem grzeczna... - dodaję i zdejmuję bluzę.
- W to akurat nie wątpię. - uśmiecha się do mnie i pochyla nad biurkiem. Nasze wargi lekko się stykają. - Masz coś jeszcze?
- Tylko chemię. Ale spokojnie, jeszcze sporo czasu. - odpieram i zakluczam drzwi.
- Oj Pierce, Pierce... Jesteś pewna? - patrzy na mnie, odpinając koszulę.
- Owszem. - odpowiadam i siadam do niego na kolana. - Niech pan dyrektor już nie marudzi. - mówię żartobliwie, ściągając bluzkę. Hudson rzeczywiście nic już nie mówi. Po prostu zaczyna mnie całować. Nie umiemy się opamiętać. To koniec kontroli.

sobota, 18 lutego 2017

2

Wchodzę do gabinetu dyrektora i rzucam "Dzień dobry", siadając na fotelu. Obecność tego mężczyzny nieco mnie zastanawia, lecz nie obchodzi mnie to co sobie o mnie pomyśli.
- O co chodzi, panie dyrektorze? - pytam, nawijając na palec pasemko włosów.
- To jest pan Alex Flagstad. Właśnie skończył studia i od teraz będzie waszym nauczycielem wychowania fizycznego. Mówię to pannie, gdyż to panna, a nie przewodniczący, jest bardziej słuchana przez klasę. - oznajmia, a ja spoglądam na Alexa. Jest cholernie przystojny, a te lekcje to będzie masakra. Jak skupić się na sporcie, gdy taki seksowny facet będzie stał z boku?
- Dobrze, przekażę to reszcie. - odpowiadam z uśmiechem na ustach i kładę nogi na jego biurku. Nasz dyrektor, pan Hudson, także jest młody. Trzy lata temu skończył studia i od razu objął posadę po swoim ojcu. Ken Hudson był głównym fundatorem tej szkoły, więc jakby mogło być inaczej, żeby Brandon, a właściwie James nie przejął po nim stanowiska.
- Może pan już iść, panie Flagstad. - James obraca się w fotelu o 360° i uśmiecha się do mnie. - A my, panno Pierce musimy jeszcze porozmawiać. - dodaje i poważnieje.
- Niech pan mówi prosto z mostu. Chce mnie pan wyrzucić? Przyzwyczaiłam się już do tego. - rzucam lekceważąco.
- Nie, zupełnie nie o to chodzi. - szybko zaprzecza. - Chciałem pomówić o wczorajszym incydencie, który miał miejsce na religii. Podobno wstała panna w trakcie zajęć, głośno wyrażając swoją opinię i weszła na ławkę, która swoją drogą panna połamała. Ale tu nie chodzi o zapłatę, tylko o duchownego. Poczuł się urażony. Jeśli nie zgadza się panna z tą religią, to może zostanie ateistką, a nie odgrywa scenki podczas zajęć? - patrzy na mnie, widocznie zły.
- Oj no, to tylko raz. Przeproszę go. - przewracam oczami.
- Mam nadzieję. Jeśli sytuacja się powtórzy, będę musiał wezwać panny rodziców. - mówi surowo, ale po chwili zaczyna się śmiać. Nigdy nie umiał być przy mnie poważny. Chyba do tej pory pamięta jak podczas nocowania w szkole doszło do czegoś więcej pomiędzy nami. - Co masz za chwilę? - pyta, już na luzie, rozpinając nieco koszulę.
- Drugą matematykę, a potem biolkę... Ale nie chcę tam być. - odpieram, seksownie przygryzając wargę.
- Masz tu dwadzieścia dolarów, idź sobie coś zjeść. Usprawiedliwię Ci te godziny, ale na WF już Cię widzę. - wciska mi do ręki banknot. - Uciekaj już. - klepie mnie w pośladek.
Opuszczam budynek, w taki sposób aby nikt mnie nie widział i idę do pobliskiego baru na sałatkę owocową. Oh, jak miło mieć znajomości z dyrektorem.

środa, 15 lutego 2017

1

Pcham ręką szklane drzwi prowadzące do szkoły ~ prestiżowego liceum w Los Angeles, w którym za moją naukę rodzice sporo płacą. Młoda, zbuntowana, wyrzucona z pięciu szkół wcześniej, nie mogła skończyć nigdzie indziej niż tutaj. Moja matka, naprawdę spoko kobitka, w końcu straciła cierpliwość. Ojciec nawet się tym nie przejmował, dopóki nie zaczęli czepiać się go w pracy, że taki porządny facet, a córka taka nijaka. W każdym razie, weszłam do szkoły i od razu pożałowałam, że znów dałam się namówić ojcu. Podrzucił mnie swoim najnowszym Enzo Ferrari i pojechał do swojej ukochanej pracy w wielkim szklanym budynku, gdzie są sami zapatrzeni w siebie lalusie po czterdziestce. Odrzucam włosy do tyłu i idę do sali od matematyki. Po drodze wpadam na wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę. Nie wygląda na ucznia. Może przyjechał tu na praktyki. W każdym razie seksowny. Uśmiecham się do niego serdecznie i oglądając się za nim przez chwilę przekraczam próg znienawidzonej sali. Naprawdę lubię matematykę, ale ta stara baba jest tak irytująca, że gdy tylko ją widzę, mam ochotę wydrapać jej oczy. Siadam w swojej ławce ~ ostatniej, pod oknem i wyciągam książki z dużej czarnej torebki. Jasnoniebieski, puchaty pompon, w kształcie chomiczka, przypięty niej, bimba się przy każdym ruchu. Zaczyna się lekcja. Nauczycielka ględzi coś nudnego, znów nie na temat. Ze skupieniem liczę zadania do podanego na początku zajęć tematu, gdy nagle drzwi do sali się otwierają. Nauczycielka wychodzi na chwilę, a potem woła z drugiego końca:
- Pierce do dyrektora!
- Dobrze, pani profesor. - wstaję, wrzucając książki jak leci i wychodzę z dumą, pokazując jej środkowy palec.
- Panno Pierce, proszę się zachowywać! - woła za mną, ale mam ją gdzieś.
Idę do gabinetu dyrektora i w ogóle się nie stresuję. Jestem tam prawie codziennie. Pukam lekko do drzwi i gdy słyszę ciche "proszę", wchodzę niepewnie. Jest tam ten mężczyzna. Ciekawe o co tym razem chodzi...

--------------------------------
Witam serdecznie z nową historią.
Za nami 1 z 15 części, a kolejna już niebawem. Blog nie będzie w żadnym paśmie jak dotychczas, a rozdziały pojawiać się będą co 3 dni, zwykle o 10:00. Zapraszam do czytania :)
Template by Elmo